Pierścionki i kolczyki
Pierścionki i kolczyki zrobiłam w niedzielę, ja, niedzielny jubiler. Tajemnicze pierścionki i kolczyki, jak robaki pełzające, zrobione z lawy. Lawa ma w sobie niesamowitą energię, wypływa z głębi ziemi, z miejsca, które mniej znamy niż wszechświat, a potem zabiera ze sobą wszystko, co napotka na powierzchni ziemi i zastyga, zaklęta. Uff, ale poetycko pojechałam, ale lawa jest klawa.
Tags: kolczyk, koral, lawa, pierścinek, srebro, turkus, wszechświat, wulkan
Listopad 23rd, 2010 at 22:08
Z tą lawą to coś jest na rzeczy. W drodze powrotnej ze szczytu Wezuwiusza zbierałem bobki lawy. Każdy następny wydawał mi się ciekawszy i cieplejszy. Wyrzucałem więc te mniej ciekawe i chłodniejsze. Najbardziej spodobał mi się pokaźny okaz jakieś 100 metrów od parkingu autokarów. Okazał sie jednakowoż być balaskiem wypuszczonym przez psa sympatycznej pary szwedzkich turystów. Nie mam na pamiatkę żadnego bobka lawowego z Vesuvio. Na usprawiedliwienie przypomnę, żem daltonista. PytJan
Grudzień 1st, 2010 at 11:45
Kasiu, piękne są!
Grudzień 1st, 2010 at 12:13
No i zapomniałem dodać, że ja również jestem fanem lawy. „Moja” lawa pochodziła z „kamieniołomów lawy” w Eifel. To wulkany sprzed około 50 milionów lat, których ostatnie mocniejsze wybuchy miały miejsce 11.000 lat temu. Teren jest wciąż wulkanicznie aktywny, w niektórych jeziorkach bulgoczą wydobywające się gazy. W Eifel stoi stumetrowej średnicy radioteleskop, który zachwyci każdego, kto wzdycha nocą do rozgwieżdżonego nieba. Pochodzą stąd bardzo dobre wody mineralne, które chłeptali już Rzymianie. Rzymianie wykorzystywali eiflowy pumeks do budowania swoich dróg i akweduktów. I to w zasadzie jest ta moja „lawa”: pumeks, skała magmowa zbudowana z porowatego szkliwa wulkanicznego powstałego z silnie gazującej, prawie pienistej lawy. Materiał jest tak popularny, że w Niemczech jest podstawą budowania… autostrad.
Ale ja jestem jego fanem z innego powodu. Rosną na nim w fantastyczny sposób sukkulenty. Jeszcze w Szwajcarii miałem prawie 10.000 lithopsów i conophytów, które czuły się na tym podłożu, jak pączek w maśle. Myślałem o tym, by sprowadzać to do Polski, ale… za mało tu fanów dobrej „ziemi” dla kaktusów i tym podobnych żyjców. Dzisiaj na moim parapecie stoi zaledwie sześć tych cudownych roślin, ale na półce czeka wciąż na rozsianie dobre 30.000 nasion…
No i tak od lawy do lawy… W każdym razie polceam Eifel: piękny krajobrazowo teren do wędrowania, popijania dobrej wody i… dobrego wina. A jak wyglądają lithopsy, ukazuje strona:
http://www.lithops.info
Warto rzucić okiem w galerię.
No i jeszcze coś, jeśli ktoś poczuje wenę do tych roślin i znajdzie się w Eifel… mieszka tu mój stary znajomy Uwe Beyer, który jest jednym z najbardziej profesjonalnych hodowców tych roślin na świecie. Takich jak on jest około 6-8 na naszym globie. W Europie jest napewno najlepszym. Jego rośliny nie są nabuzowane chemią i nie padają po 2 miesiącach, jak te z Holandii… A jego strona z kolei to:
http://www.conos-paradise.com
Widzisz Kasiu, gra skojarzeń na Twoim blogu działa perfekcyjnie!